poniedziałek, 18 czerwca 2012

koniec jednego, początek drugiego.


Martyna.
Szczerze mówiąc to była najlepsza impreza na jakiej byłam. Wszyscy się dobrze bawili, dogadywałam się z Louisem, tak jakby zaczęło między nami iskrzyć, ale sama nie wiem jak mam na to reagować. Muszę z kimś o tym pogadać, chyba wypadło na Domkę, mam nadzieję, że znajdzie dla mnie czas, abym mogła się jej wygadać. Cholernie się cieszę, że jestem w Londynie, że mogę spędzić trochę czasu z dziewczynami. Fakt , faktem z Pauliną zobaczę  się za jakiś tydzień, bo stwierdziła, że musi się zaaklimatyzować w szkole. Jedynym plusem są chłopcy i Domka oczywiście, cieszę się jej szczęście z Hazzą. Pasują do siebie, oboje mają najebane w głowach i słodko razem wyglądali. Siedziałam w kuchni na oknie, wiem że tak nie wypada, ale to było moje ulubione miejsce do siedzenia, zdecydowanie. Była 6 rano, nigdy tak wcześnie nie wstawałam, ale to chyba nadmiar marzeń spowodoany przylotem do Londynu, poznania chłopaków i w ogóle. Nie spodziewałam się tego wszystkiego, że ja, taka sobie Martyna z Mińska Mazowieckiego, będzie sobie w Londynie, w kuchni One Direction. Dziwne, wiem. Usłyszałam kroki w salonie, nie ukrywam, że miałam cichą nadzieję, że to Louis. Jednak to był Horan, pewnie przyszedł zapolować w lodówce, ale mnie nie widział.  Wskoczył zwinnie koło lodówki i czegoś poszukiwał, byłam pewna, że szukał Nutelli, którą akurat pochłaniałam ja, palcami - jak zawsze, najlepszy sposób jedzenie Nutelli. Horan zaklnął pod nosem, chrząknęłam i posłałam mu ciepły uśmiech.
- Martyna! jesz Nutelle, moją Nutelle.
- oj nie gniewaj się, byłam głodna.
- jak mogłaś.
- no chodź, podziele się.
- uwielbiam Cię już!
Zaśmiałam się i wręczyłam blondynowi słoik, była jeszcze połowa, więc miałam nadzieję, że się tym naje i nie będzie marudził. Było słychać kolejne kroki, to był na pewno Lou, bo ktoś gadał, że potrzebuje pomarańczowego warzywa, widziałam w lodówce, że jest ostatnia marchewka, zeskoczyłam zwinnie z parapetu, otworzyłam lodówkę i wzięłam marchewkę. Już chciałam ją zjeść, kiedy wszedł Lou. Spojrzał się na mnie i marchewke, uśmiechnął, a potem złożył usta w smutną minkę.
- jak chcesz, to mogę Ci oddać, ale nic za darmo.
- zrobię Wszystko!
- pokaż mi Londyn, najlepsze miejsca. tylko Ty, ja i Londyn.
- o 16 możemy wyjść i jestem cały Twój.
- ok, więc do 16 Tomlinson.
- jasne Stosio!
- hey! skąd znasz moje nazwisko?
- Domka powiedziała, a co myślałaś?
- nic. idę do niej, nie obchodzi mnie czy śpi ze Stylesem czy nie, wpakuje się im do łóżka.
- Styles śpi u Liama w pokoju, także spoko, możesz isć.
- dzięki za pozwolenie.
Poszłam na górę, pokój Domki był obok mojego, a ja miałam pokój między nią a Louisem, ach. Jestem co raz bliżej mojego wybranka, mam nadzieję, że pozbędę się tej.. uhh, szkoda na nią marnować alfebetu. Weszłam do pokoju, Domka spała. Tak słodko wyglądała, zrobiłam jej zdjęcie i wstawiłam na Twittera ' tak się śpi po imprezie. love ya :D x ' Wiedziałam, że mnie za to zabije, ale nawet się tym nie przejęłam. W końcu kiedyś mi wybaczy. Wskoczyłam do jej łóżka,zaczęła coś mamrotać. Zasnęłam, byłam zmęczona. W końcu spałam w nocy jakieś dwie godziny, a nawet chyba nie.
Domka.
Obudziłam się o 11, wiedziałam, że ktoś koło mnie leży, ale ta osoba była odziana, więc to nie mógł być Hazza. Obkręciłam się na prawy bok, okazało się, że to jest Martyna. Nie chciałam jej budzić, więc wstałam po cichu z łóżka, sięgnęłam do szafy po świeżą bieliznę, koszulke z angielską flagą, dżinsowe spodenki. Udałam się do łazienki, zrobiłam co trza było. Lekki makijaż i wyszłam z łazienki, Martyna spała dalej. Zeszłam na dół, wszyscy siedzieli w salonie i patrzyli się w ekran, znowy grali w jakieś beznadziejne gry, ale zaraz. Kogoś mi tam brakuje, ktoś objął mnie w pasie. Wiedziałam, że to Hazza, bo łaskotał swoimi loczkami.
- cześć śliczna.
- nie jestem śliczna! Ale cześć.
- czemu nie spaliśmy razem?
- nie wiem, tęskniłam!
Zaczęliśmy się całować, Niall coś tam gadał, że go obrzydzamy, ale go olaliśmy. Hazza pociągnął mnie na górę, do swojej sypialni. Nakluczył drzwi, szafę także. Przenieśliśmy się na łóżko, zaczął mnie całować po szyi, za uchem. Lekko podgryzł ucho, wiedział, że to lubię. Wręcz uwielbiam. Ściągnęłam z niego koszulkę, on zrobił to samo. Szukał zapięcia od stanika, zawsze miał problem, aby go odpiąć. Udało mu się za pierwszy razem, zostaliśmy tylko w dolnych partiach ciuchów. Teraz Harry znajdował się na dole, a ja górowałam. Ściągnęłam mu spodnie, zrobiłam sobie to samo. Widziałam w oczach Harrego Iskierki, że już chciałby to zrobić, no tak. Nie robiliśmy tego od 2 dni, przykre, prawda? Byliśmy nadzy oboje, Harry we mnie wszedł. Muszę przyznać, że to był najlepszy seks, ktoś zaczął walić w drzwi, pewnie dlatego, że oboje wydawaliśmy dziwne dźwięki. No cóz, jak ktoś jest podniecony, uprawia seks z kimś, kogo kocha, to co się dziwić. Opadliśmy bez sił po godzinie albo dłużej, walenie w drzwi nie ustępowało. Odziałam się w koszulkę Harrego, która była mi za uda, więc tak mogłam wyjść.
- czego?
- musicie to robić w ciągu dnia?
- oj czepiasz się Horan, Ciebie też kocham!
- skoro tak, to zrób mi na obiad naleśniki z nutellą i bitą śmietaną, a teraz idziemy na próbe! Hazza wyłaź golasie.
- jak mała odda mi koszulke to okej.
- masz setki innych, wynocha, już. Bo Paul nas zabije!
- dobra, dobra. Kochanie, nie obrazisz się, prawda?
- coś Ty, pójdę na zakupy, zrobie obiad. O 15 wrócicie, tak? Bo wiesz, że Martyna o 16 idzie z LouLou na podbój Londynu?
- wiem, wiem. Kocham Cię, pamiętaj!
- ja Ciebie też.
No to zostałam sama, Stosio śpi. Nie będę jej budzić, wezmę prysznic i pojadę na te zakupy. Wychodząc z łazienki natknęłam się na zaspaną Martyna.
- o patrzcie, księżniczka wstała.
- która godzina?
- no jakoś 13 będzie.
- CO?
- spokojnie, wyrobisz się. Jeszcze pojedziesz ze mną na zakupy.
- ale nie mam ciuchów!
- masz. Przygotowałam Ci na wyjście z Lou, abyś wyglądała zjawiskowo.
- AAAAAAAAAAA ! KOCHAM CIĘ. Dobra to za 15 minut będę na dole.
- ok.! czekam.
Poszłam na dół, Hazza zostawił liste zakupów na lodówce. Sporo tego było, ale jak ma się na utrzymaniu wiecznie głodnego Horana, to co się dziwić. Wypiłam szklankę soku pomarańczowego, jak zawsze nie zjem siadania, dobrze , że Hazza tego nie widzi, chyba by mnie zabił!
- idziemy?
- of course babe.
- ahh, where we go?
- umm. Tesco i think and maybe msc?
- ok! Nice, let’s go babe.
Najpierw Tesco, zakupy wykonane. Mam nadzieję, że obiad i deser będzie im smakował. W pewnym sensie cieszyłam się, że Martyna i Lou poznają się bliżej, mam nadzieję, że Eleanor nie zrobi z tego wojny, bo tylko to potrafi. Toleruje El, ale nie za bardzo ją lubię, zresztą jak większość ludzi. Czas na MSC miałam ochotę na shake 1D, ale widziałam, że Martyna jest jakaś zamyślona? A właściwie bardziej nieobecna, jakby czymś się przejmowała.
- hej, mała. Co się dzieje?
- bo ja.. ja.. ja się zakochałam.
- no co Ty!  w kim?
- umm.. znasz go.
- nie wiem no, kto to?
- bardzo dobrze go znasz, mieszkasz z nim.
- Louis?
- brawo, trafiłaś w dziesiątkę.
- Lou wie?
- nie, nie chcę mu mówić. On jest z El, ja nie chcę ich końca. Ona i tak mnie zajebie za to, że spotykam się z Lou, w sensie wiesz.. dzisiaj.
- wiem, wiem. Nie martw się, nie dowie się o tym, obiecuje. Mam już na to pomysł.
- jaki?
- wyciągnę El i Danielle do kina, a potem na kolacje. Wiesz że dla Ciebie zrobię wszystko.
- naprawdę?!
- tak głupku.
- jezu, kocham Cię!
- ha, wiem. A teraz idziemy do domu, musisz jakoś wyglądać!
Dojechałyśmy do domu na 14:45. Na spokojnie zdążę zrobić obiad, a Martyna ogarnąć się na „randkę” z Louisem. Cieszę się, że gdzieś razem wychodzą. Może coś między nimi zaiskrzy? Muszę napisać do Dan, że dzisiaj wychodzimy ot co! ‘ cześć śliczna! Widzimy się dzisiaj w kompleksie. Liam , Zayn i Lou wychodzą, zostaje tylko Hazza i Nialler, ale dam im zajęcie, więc jesteśmy same, co Ty na to? Xx ‘ nie czekałam długo na odpowiedź, Dan będzie za chwile, jeszcze zostało napisać do El. ‘ hello, bądź o 16:30 w kompleksie xx ‘ odpisała tylko ok., więc będzie. Mam nadzieje, że wszysto się uda. Zabrałam się za naleśniki, wyszło ich 50, WOW. Mam nadzieję, że dzicz się na je, miałam oczywiście na myśl pana Niallera Horana z Mullingar. Martyna zeszła na dół, szczęka mi opadła, dosłownie. Miała na sobie granatową bluzkę ‘wow’ , convy, czarne szoty, ray bany, i dodatki z wąsami. LOVE !
- ej. Wyglądasz sexy mała, Lou Cię przeleci
- hahahahahahha. Jestem brzydka i żal, weź
- kto jest brzydki?
- daaaaaaaaaan! No niby Martyna
- hahaha ale CIe webło w dekiel młoda. Jesteś śliczna, niczego Ci nie brakuje. Wychodzisz, nie zostajesz?
- wychodzę z Louisem.. ups.
- spoko, nic nie powiem. Baw się dobrze, widziałam ich jak wjeżdżali na teren kompleksu, więc pewnie możesz powoli wychodzić.
- dzięki Dan!
Po chwili weszli chłopcy, widziałam jak Lou patrzy na Martyna. Miał coś takiego, hm.. jakby zainteresowanie osobą Martyny. Poleciał szybko na gorę, zleciał po 5 minutach. Wyperfumowany, przebrany w świeże ciuchy.
- idziemy?
- jasne! Zapraszam piękną panią!
- już idę Mr. Tomlinson!
No i wyszli. Za godzinę miała być El, chłopcy się ulatniają. Chciałabym spędzić ten czas z Hazzą, ale on chyba nie bardzo. Bo widze, że jest napalony na męski wieczór. Nie będę mu przeszkadzać, poczekam.
Kilka godzin później.
Impreza z dziewczynami rozkręcała się na dobre, jednak w pewnym momencie nie pykło. Danielle się wygadała.
- CO?
- dlaczego ta dziwka jest z MOIM Louisem?
- że co kurwa? Dziwka? WYPIERDALAJ STĄD EL ZANIM UŻYJE SIŁY, BO NIKT CIE KURWA NIE POZNA. WYNOCHA Z KOMPLEKSU , JUŻ !
- jakaś gówniara nie będzie mówiła, że mam wyjść. Danielle, proszę.
- wyjdź przesadziłaś. Popieram Dominikę, przykro mi. Mam nadzieję, że wiesz gdzie są drzwi?
Nic nie powiedziała, tylko wyszła i trzasnęła drzwiami. Wolałam ich ostrzec ‘ czerwony alarm, El się dowiedziała, będzie draka. ‘
Perspektywa Martyny.
Dostałam smsa od Domki, dowiedziała się, cholera! Tak dobrze się bawiliśmy, jednak trzeba będzie to zakończyć, Lou zauważył, że coś jest nie tak..
-  hey, co jest?
- El się dowiedziała, że Ty i ja..
- o cholera. Nie bój się, nic nie zrobi. Obiecuję Ci to.
Telefon Louisa zaczął dzwonić. Wziął na głośnik.
- no cześć.
- gdzie jesteś Ty i ta dziwka?
- nie pozwalaj sobie. Spędzam dzień z Martyną, odpuść. Nic takiego się nie dzieje.
- Ta dziwka chce mnie Ci odebrać, nie widzisz?
- Nie, lubię ją i szczerze? Myśl co chcesz, przeginasz i to ostro. Bye.
Rozpłakałam się, to mnie zabolało. Cholernie zabolało. Nie wiedziałam co mówić, chciałam, aby ten dzień się skończył. Nienawidzę jej, ale jestem pewna swoich uczuć co do Louisa. Tak, kocham go. Może to co teraz zrobię, będzie miała swoje konsekwencje, ale nie obchodzi mnie to./
- Lou..
- tak?
Nie odpowiedziałam, pocałowałam go w usta. Nie odepchnął mnie, wręcz był zadowolony, uśmiechał się przez pocałunek. Jego język odnalazł mój język, byłam podekscytowana? Chyba tak mogę to określić, moje marzenia się spełniają. Całuję się z nim, z Louisem Tomlinsonem, facetem moich marzeń. Całowaliśmy się tak z 5 minut? Przerwał nam dźwięk sms, był to telefon Lou ‘ wybieraj. Ona albo ja, mam nadzieję, że wybierzesz rozsądnie.’ Tak, to była Eleanor. 

2 komentarze: